wtorek, 24 lutego 2015

Opka od Mellow i Benjamina Cz. II

Od Mellow-c.d Benjamin'a

Trwaliśmy tak, dopóki Ben nie zdecydował mnie puścić. Naprawdę mu współczułam… z całej rozmowy wywnioskowałam, że wujek był dla niego kimś ważnym…
- Co na to twoi rodzice? – zapytałam cicho. Poczułam jak chłopak się spiął.
- Ja… - wziął oddech – nie mam rodziców. Wychowywali mnie wujkowie i… - głos mu się załamał. Objęłam jego szyję ramionami i pogładziłam głowę. To tak cholernie smutne…
Nagle wziął mnie za ramiona i popatrzył w oczy.
- Jestem jeszcze w szoku… muszę ochłonąć, choler.a – przygryzł wargę, puścił mnie i się odwrócił.
- Wracamy do domu? – zapytałam cicho, ale chłopak nie odpowiedział. Nie dziwię mu się… - chodź… - powiedziałam jeszcze i ruszyłam do samochodu. Ben szedł kilka kroków za mną. Dalej miałam kluczyki więc wsiadłam na miejsce kierowcy i poczekałam aż chłopak wsiądzie z tyłu. Szkoda, że ta informacja zepsuła nam wieczór…
Jechałam szybko, i pewnie mocno zarzucało, ale mój towarzysz szybko chciał pewnie wrócić do domu. Zaparkowałam gwałtownie przed akademią i wysiedliśmy. Było pewnie grubo po dwunastej. Nie widziałam jego twarzy, ale nie zdziwiłabym gdyby płakał. Szliśmy w milczeniu w stronę wejścia. Przed nim zatrzymaliśmy się. Staliśmy chwilę, ale obydwoje chcieliśmy się już rozstać. Pocałowałam Bena w policzek, ścisnęłam rękę i powoli odeszłam. Zauważyłam, ze chłopak nie wszedł do budynku, ale poszedł gdzieś w kierunku stajni. Już miałam wejść do pokoju, ale coś dziwnego mnie tknęło. Wiem, że powinnam zostawić go teraz samego, ale… ruszyłam za nim. Ewidentnie szedł do stajni. Miałam szpilki, ale zrzuciłam je przed wejściem, żeby nie hałasować – sukienka szeleściła wystarczająco. Widziałam jak chłopak kiełzna Ailesa. Założył mu ogłowie, i od razu na niego wskoczył. Wyjechał na dwór. Chwilę zastanawiałam się co robić. Ta sukienka była cho.lernie droga, ale nie chciałam go zostawiać. Miałam dwie opcje do wyboru, z czego jedna była totalnie szalona… Zdjąć sukienkę i w samym płaszczu pojechać za nim… W imię czego? Żeby zobaczyć jak płacze? Nie, to przesada.
Wyszłam cicho ze stajni i patrzyłam jak wjeżdża w las. Modliłam się tylko, żeby zbytnio się nie rozpędzał, i przy okazji nie zabił. Zrezygnowana wróciłam do pokoju. Dziewczyny już spały. Brakowało mi trochę Roxany, nigdy nie spała i słuchała muzyki. Szkoda, że wróciła. Błyskawicznie zrzuciłam sukienkę i przebrałam się w czysty podkoszulek. Z ciężką duszą położyłam się spać…
***
Rano nie widziałam nigdzie Benjamina. Nie było go na stołówce, ani na pierwszej lekcji.
- Pierdzielę to – mruknęłam do siebie rzucając torbą. Zrywam się z lekcji, musze sprawdzić czy z Benem wszystko w porządku. Po chwili biegłam już do jego pokoju. Bez pukania otworzyłam szeroko drzwi. Chłopak siedział na łóżku w poharatanych ubraniach z wczorajszego dnia.
- Co ty wyprawiałeś?! – krzyknęłam do niego i spojrzałam mu w oczy. Miał mętne spojrzenie, rozciętą wargę i mnóstwo siniaków.
- Nic – odwrócił twarz.
- Spadłeś z Ailesa? Musiałeś gonić jak popapraniec! – wypuściłam gwałtownie powietrze i ręką potarmosiłam włosy. Nie odpowiedział.
- A jakby się, kurw.a, coś stało?! Rozumiem, że byłeś roztrzęsiony, ale żeby tak reagować?! Idź się umyć – wskazałam ręką łazienkę. Wyglądał tragicznie. Miał wory pod spuchniętymi oczami, potargane włosy i cały był umazany w ziemi.
- I weź jakieś ciuchy! – rzuciłam w niego względnie czystą koszulką z podłogi. Ben ociężale podniósł ubrania. Usiadłam na łóżku i oparłam twarz na dłoniach. Może do dobrze, że wyjedzie? Musi ochłonąć, odpocząć od koni i tego wszystkiego…
Minęło pół godziny, a chłopak dalej siedział w łazience. Zaczęłam się do niego dobijać.
- Hej! Utknąłeś tam?! – biłam pięścią w drzwi.
- Chwila! – usłyszałam jego cichy, poirytowany głos. Był jakby wyprany z wszystkiego. Emocji, uczuć, doznań… Bardzo źle z nim. Po chwili wyszedł z mokrymi włosami.

<Ben? Jak tam Twoje samopoczucie? Bjedaczek :c >

Od Benjamin'a-c.d Mellow

Wygrzebałem się z łazienki. Nie miałem jeszcze na sobie koszulki. Miałem całe podrapane plecy i poobijany bok. Mell spięła się a po chwili westchnęła.
-Co się wczoraj stało ?
Ujęła moja dłonie i lekko pociągnęła mnie w stronę łóżka. Pchnęła mnie na łóżko a potem usiadła mi na kolanach. Przeczesała mi włosy a potem całkowicie wplotła ręcę między już przydługie włosy. Spojrzałem się jej w oczy.
-Najpierw spadłem z Ailes'a podczas cwału w polu. Wróciłem pieszo do stajni. Ailes stał przed stajnią, ogarnąłem go i poszedłem do kolegi. Spiliśmy się, odwiózł mnie jego brat.
Wydusiłem a Mell zmierzyła mnie wzrokiem. Po chwili przewróciła oczyma.
-Wiem, że masz doła i jest ci ciężko ale proszę cię, zachowuj się. Dla swojego dobra.
Objąłem ją w pasie i przysunąłem do siebie. Pocałowałem ją w szyję a potem wpiłem się w jej usta.
-Mellow. Ja wiem, że niedługo zawody ale ja. Potrzebuje cię, wiem że nie powinienem cię o to prosić ale..pojechałabyś ze mną do Francji ?
Oparłem głowę na jej ramieniu, Mellow zmierzwiła mi włosy i uśmiechnęła się.

(Mellow ? Najkrótsze jakie napisałam ale teraz no cienko. Po sprawdzianie i wgl zero pomysłów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz