poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Melloow CD Benjamina

- Ja ciebie... ja ciebie też kocham - wyjęczałam mu do ucha. Popchnęłam chłopaka na plecy i przez sekundę mu się przyglądałam, po czym położyłam się obok niego. Leżelismy obok siebie. W pewnej chwili odwróciłam twarz w stronę Benjamina, więc chłopak zrobił to samo. Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam szybko głowę i trafił w moje ucho.
- Czemu mi to robisz? - zapytał z uśmiechem i ujął moją twarz w dwa palce, po czym skierował ją w swoją stronę. Ponowił próbę, ale ja ze złośliwym uśmieszkiem znowu się odwróciłam.
- Oj Mell... - wyjęczał i przewrócił się na bok. Leżałam chwilę do niego plecami, po czym poczułam, jak delikatnie obejmuje mnie pod brzuch. Przytrzymałam tam jego ręce. Przymknęłam oczy. Było mi tu tak wygodnie... Nagle poczułam jak Ben wsuwa rękę pod mój sweter. Czułam jego dłoń na brzuchu. Odwróciłam się gwałtownie i popatrzyłam mu z irytacja głęboko w oczy. Chyba nie wyczytał jej z moich oczu, bo ewidentnie usiłował mnie pocałować. Przyłożyłam mu palec do ust i pokręciłam przecząco głową. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. ,,O co chodzi?" - pytały bezgłośnie jego oczy.
W pewnej chwili po prostu zaczął mnie łaskotać. Nie potrafiłam się opanować i parsknęłam śmiechem. Po chwili zaczęłam piszczeć i wić się po łóżku.
- Zostaw mnie, mam łaskotki! - krzyknęłam na Benjamina, ale chłopak uśmiechnął się tylko złośliwie i dalej mnie gilgotał.
- Okejj noo zostaw! - piszczałam, a chłopak złapał mnie za nadgarski i przyciągnął, tak, że stykalismy się nosami. Zamiast mnie jednak pocałować, chłopak wsunął mi rękę pod sweter, na plecy i mocno mnie przytulił, a ja popatrzyłam mu w oczy.
I w chwili, kiedy wbrew mojej woli usiłował mi rozpiać stanik weszli... jego kochani koledzy. Przez chwilę panowała cisza, która nie zagrosciła jednak na długo. Chłopak wyjął rękę, a ja opadłam ciężko na łóżko zasłaniając twarz wierzchem dłoni. Westchnęłam.
- Darujcie sobie - zbył ich poirytowany Benjamin ręką.
- Chłopie, to ty nie wiesz, że drzwi się zamyka? - zarechotał jeden z nich, najwyższy.
- Zabraliście klucz - warknał, ale oni się nim nie przejęli.
- To ta sama laska co była tu wcześniej, nie? - zaczęli szturchać się łokciami, a ja zamknęłam oczy.

< Ben? No jaki ból dupy no :c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz