Siedziałem na płocie przy akademii. Wróciłem już ze szpitala, ale John chyba jeszcze o tym nie wiedział. Z powodu operacji musieli wygolić mi kawałek włosów po prawej stronie, więc postanowiłem, że pójdę do fryzjera i wygolę bok. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, a włosy, które mi zostały, a było ich pełno, ponieważ minęły trzy miechy, a moje włosy rosną bardzo szybko, postanowiłem całkowicie na lewo. Przeciągnąłem się i zacmokałem na Discorda, który biegał po pastwisku. Ogier od razu do mnie przykłusował.
- No cio?- spytałem głaszcząc go po chrapach.- Śtęśkniłeś się za panem?- uśmiechnąłem się, a koń zarżał radośnie.
- Ej ty!- usłyszałem z tyłu krzyk, a kogo? Johna oczywiście.- Nowy jesteś?- usiadł po mojej lewej stronie, więc włosy zakrywały moją twarz.
- Yhm...
- Spoko...
Po chwili odwróciłem się w prawą stronę i zszedłem z płotu. Ruszyłem przed siebie.
- Ej!- nagle zastąpił mi drogę, a potem... stanął jak wryty. Otworzył lekko usta.
- Co John?
- Nivan, mordo! Czemu nic nie powiedziałeś?!- krzyknął dotykając moich włosów.- że wróciłeś!
- Nie było kiedy...- zaśmiałem się.
(John? Tamto opo zgubiłam)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz