W jeździe konnej byłem totalnym laikiem. Nie wiedziałem tak naprawdę co jest pięć. Dlatego przebrnięcie przez to wszystko przy doświadczonych jeźdźcach było niczym droga przez mękę. Wszyscy robili co chcieli i jak chcieli a ja wsiąść na to bydle nie umiałem. Ehh, no cóż mogę na to poradzić?
Nie mam nawet własnego konia, a trenerzy karzą mi nauczyć się opieki nad nimi podrzucając mi cudze zwierzęta. To kurde jest już wysługiwanie się...
- Taaa... spoko. - wzruszyłem ramionami. Czy koń by mi coś zrobił czy też nie było mi szczerze obojętne i tak nikt mnie tu nie znał i nie lubił więc moje zniknięcie byłoby raczej niezauważone.
- A u Ciebie wszystko dobrze?- przyjrzała mi się niepewnie.
- Chyba tak. Jestem nowy.
- Miło mi poznać Lena. - wstała i podała mi rękę.
- Hej, Michael. Cała przyjemność po mojej stronie - przewróciłem oczami klepiąc bezsensowną formułkę grzecznościową. Nie mam ochoty być znośny, ale muszę bo i tak jestem w beznadziejnej sytuacji.
- Źle czujesz się w tej Akademii ?
- Niby nie. Ale bycie całkowicie wyalienowanym i wykorzystywaniem do sprzątania boksów koni kiedy cała reszta sobie jeździ w najlepsze nie jest przyjemne. - wzruszyłem ramionami. - Pewnie też śpieszysz się na wybieg więc na dłużej Cię nie zajmuje. Twojego konia też mam wyczyścić ?
< Lena? Michael taki biedny ;x ;p >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz