poniedziałek, 5 stycznia 2015

Od Elveseden - C.D Michael'a

- Fuc.k! – zaklęłam. On chciał nam poparzyć twarz?! Jedyne co zapamiętałam z chemii to głupkowaty wierszyk ,,pamiętaj chemiku młody, zawsze wlewaj pieprzon.y kwas do pieprzonej wody”.  – Kwas do wody – syknęłam.
- Ah, no tak – uśmiechnął się do mnie krzywo. Reszta lekcji minęła w ciszy, pomijając podejrzane bulgotanie w probówce Michaela. Zadania były względnie łatwe, bo babiszon  dawał wszystkie polecenia po kolei na kartce. Kiedy już miałam wychodzić z klasy, chemiczka podeszła do ławki, w której siedziałam.
- Nie pytałam cię, wobec tego dostajesz karne zadanie. Na następną lekcję! – wykrzywiła się do mnie, jakby chciała mnie wystraszyć. Kątem oka zauważyłam jak Michael w pośpiechu pakuje swoje manatki i chyłkiem wymyka się za jej plecami. Nauczycielka spojrzała na mnie groźnie. Czego jeszcze chce?! Na jej oczach zmięłam kartkę w kulkę i wepchnęłam do torby. Nawet na nią nie patrząc, wyszłam z klasy. Mogłam sobie tylko wyobrazić jej cholernie zdumioną minę. Tylko… gdzie teraz? Wyjęłam plan lekcji, i kiedy zapalczywie go studiowałam, nagle coś wdarło mi się do głowy. ,,Karnezadaniekarnezadaniekarnezadaniekarnezadanie!” – huczało w mojej czaszce. Rzuciłam plan lekcji i pobiegłam do toalety. Czemu akurat teraz, w szkole?! Myślałam, że głos chemiczki rozwali mi łeb. Wbiegłam do kabiny i zwymiotowałam. Co…to… było?! Może miałabym chwilę spokoju gdyby nie dzwonek na kolejną lekcję, który, jak mi się zdawało, dzwonił w mojej głowie. Pobiegłam po plan, który został na korytarzu, jednak nie było go już tam. Całe szczęście, że zobaczyłam moją klasę wtaczającą się do jakiejś sali. Rzuciłam się za nimi. Teraz najwidoczniej plastyka. Usiadłam w pierwszej lepszej ławce, z której zaraz wywaliło mnie jakieś aroganckie spojrzenie. Polazłam więc na sam koniec – tam jedynie była wolna ławka.
- Witajcie, witajcie! U mnie nie ma samotnych ludzi! Proszę, dziewczyna z tyłu, przesiądź się do kolegi, tworzycie taką piękną parę! – usłyszałam piskliwy głos wydobywający się z grubawej kobieciny ubranej w jakieś kolorowe szale. Robiła tyle szumu co trojga ludzi. Nie miałam siły przesiadać się do nikogo, a tym bardziej odpowiadać tej babie.
- No, już, nie wstydź się! – coś wydarło mi się nad uchem. Klasa zachichotała. Wściekła popatrzyłam za ,,kolegą” z którym tworzę ,,piękną parę”. Walnęłam niedbale torbę koło ławki… z Michaelem. Fantastiko! 

<Michael? Chyba dość mam tych przypadków XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz