poniedziałek, 5 stycznia 2015

Od Leny C.D. Chloe

- No dobra masz tu dziesięć koni. Zapoznaj się z nimi, sprawdź ich historie, a jeśli Ci się spodoba to zaznacz go w kółko w katalogu. -Powiedziałam i wręczyłam dziewczynie katalog.
- No dobra, a ty gdzie idziesz?-Zapytała biorąc katalog do ręki.
-Rozejrzeć się.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się tajemniczo. Wyszłam z hali dla "profesjonalnych", a weszłam do hali przeznaczonej głownie dla rzeźników. Rozglądałam się, ale żaden z koni nie przyciągał mojej uwagi. Poszłam zobaczyć pokazy, ale kiedy usłyszałam rżenie i stukot kopyt odkręciłam się. Usłyszałam krzyki ludzi i zauważyłam jak uskakują na bok, a środkiem pędzi koń.  Stanęłam mu na drodze i uniosłam ręce do góry.  Koń nieoczekiwanie stanął parę metrów przede mną i chciał zrobić zwrot na zadzie, ale złapałam go za uwiąz, który latał bezwładnie we wszystkie strony.  Koń wspiął się, ale szybko sprowadziłam go na dół.

-Zastrzelę bydlaka i tak go nikt nie kupi!-Wrzeszczał mężczyzna, który szedł przez tłum ze strzelbą.
-Ja go kupie.-Powiedziałam stając na drodze między nieznajomym, a koniem.
-Co taka dziewucha zrobi?
-Niech pan jej pozwoli, ona ocaliła ludzi przed tym koniem.-Zaczęli wychylać się ludzie z tłumu.
-No dobrze. Wyprowadź go stąd i spotkamy się przy wyjściu.-Rzucił mężczyzna i zniknął. Zdjęłam koszule, którą miałam na sobie zostając w samej bluzce na ramiączka. Zawiązałam Kasztanowi koszule na kantarze, tak aby zasłaniała mu oczy. Zaczęłam go prowadzić do przyczepy. Wprowadziłam go tam i poszłam do jego właściciela, któremu zapłaciłam, a on wręczył mi jego dokumenty.  Wróciłam do konia i czekałam na Chloe, bo nie mogłam zostawić konia samego. W końcu dziewczyna zjawiła się po jakiejś godzinie prowadząc obok siebie pięknego konia.
-Gdzie ty byłaś?!-Naskoczyła na mnie.
-Ratowałam życie konia i ludzi, ale to nieważne widzę, że się spisałaś.-Powiedziałam, a dziewczynę zatkało. Odebrałam od niej konia i wprowadziłam bok Kasztana, który nadal miał moją koszula na oczach, a przez to nieźle zmarzłam czekając na Chloe. Zamknęłyśmy przyczepę i wsiadłyśmy do samochodu. Po dwóch godzinach byłyśmy z powrotem w akademii. Chloe wyprowadziła swoja zdobycz, a ja poczekałam, aż stajnia opustoszeje, a dopiero wtedy, zaczęłam prowadzać konia. Zdążyłam doprowadzić go do połowy stajni i usłyszałam stukot kopyt. Koń się zerwał i pobiegł do zamkniętych drzwi, a ja wiedząc co zrobi wałach popędziłam do chłopaka i jego konia, którzy weszli do stajni. Stanęłam przed nimi w ostatnim momencie i uniosłam ręce do góry, a koń odbił i wbiegł do boksu. Szybko tam pobiegłam i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i zaczęłam ciężko dyszeć.
-Na dziś już za dużo.-Powiedziałam i dopiero zauważyłam jak uwiąz zdarł mi naskórek. Zjechałam po drzwiczkach i usiadłam na ziemi oparta o nie. Nieznajomy wprowadził swojego konia do boksu i podszedł do mnie.
-Wszystko okay?-Zapytał.
-Tak, przepraszam Cie bardzo, za niego, ale to mój nowy podopieczny uratowany przed śmiercią na oczach wielu ludzi i jest niebezpieczny trochę.-Powiedziałam próbując się uspokoić.

Michael lub inny chłopak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz