Nie dość że wszędzie było potwornie ciemno, to i jeszcze na dodatek wielu obleśnych typków, którzy zwrócili na mnie swoją uwagę ze względu na mój dość rzucający się w oko czerwony kolor włosów. Co chwila ktoś do mnie podchodził i pytał czy wezmę, czy palę, czy biorę. Za każdym razem odmawiałam. Zauważyłam przed nami chyba najgorszych ludzi z tego całego klubu, a najgorsze że John szedł właśnie do nich. Złapałam go za rękę i schowałam się za nim mając nadzieję że mnie nie zauważą. Jednak myliłam się.
- Widzę że przyprowadziłeś kolejną klientkę- uśmiechnął się facet przed nami.
- Ona nic nie kupuje. Przyszła bo chciała- mruknął.
- To się jeszcze okaże...- powiedział do swoich kolesi.
John i ci faceci rozmawiali o czymś przez chwilę. Po kilku minutach podszedł do mnie nieco zestresowany.
- Musimy iść- mruknął i pociągnął mnie za rękę do wyjścia.
- O co chodzi John?- spytałam.
- O nic. Musimy szybko wyjść...- powiedział i już mieliśmy wyjść z klubu, ale ktoś nam przeszkodził.
- Nie tak szybko. Nie zostaniecie jeszcze trochę?- spytał szyderczo uśmiechający się mężczyzna, który trzymał drzwi.
- Śpieszymy się- przewrócił oczami chłopak.
- Nie ładnie wychodzić tak bez pożegnania i w środku imprezy. Dopiero się rozkręca- facet nie chciał nas wypuścić.
- Słuchaj, nie mam czasu na takie gadki. Albo nas wypuścisz albo pożałujesz- powiedział cicho John przyciskając go do ściany, ale i tak usłyszałam.
Dalej już nie słyszałam. Po kilku minutach rozmowy zaczęli się bić. Gdy chciałam podejść ktoś mnie odsuwał z tekstem "Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy". No ale to była moja sprawa. Jacyś goście odciągnęli tego drugiego, a ja wyprowadziłam John 'a. Chłopakowi z wargi leciała krew i ogólnie był cały poturbowany. Zmusiłam go żebyśmy wrócili do akademii. Jednak zanim zdążyliśmy odjechać tamten wyskoczył z klubu i znowu się na niego rzucił. Wiedziałam że nie mogę w to ingerować, ale nie mogłam patrzeć jak masakrują John 'a. W końcu znalazłam coś przy budynku. Nadawało się w sam raz. Podeszłam do nich i przywaliłam temu drugiemu w plecy, ale tak żeby go poważnie nie zranić. Ten w sekundzie odwrócił się w moją stronę zostawiając chłopaka.
- Mała nie wtrącaj się. Nie wiesz że nie wsadza się nosa w sprawy dorosłych?- spytał osiłek.
- Po pierwsze nie jestem mała. Po drugie z wyglądu może i jesteś dorosły, ale twój mózg jest wielkości mózgu pięcioletniego dziecka- powiedziałam sunąc przedmiotem po ziemi.
- Coś ty powiedziała?!- wydarł się rzucając na mnie. Jednak ja znowu mu przywaliłam kijem czy co to tam było. Gość padł na ziemię i przez chwilę nie mógł niczego ogarnąć.
Wszyscy się wokół niego zbiegli. W tym czasie pomogłam wstać John 'owi i wsiąść na motor. W porę odjechaliśmy. Od razu gdy przyjechaliśmy zaprowadziłam go do salonu. Całą twarz miał poobijaną. Znalazłam apteczkę i szybko przyniosłam. Zaczęłam mu bandażować najgorsze rany.
- Wiesz że nie musiałaś tego robić? Teraz będziesz miała prze*ebane u nich- mruknął siedząc na kanapie.
- Gdybym tego nie zrobiła pewnie by cię zabił. A poza tym nie mam zamiaru więcej tam chodzić- powiedziałam dotykając delikatnie wacikiem wargi z której leciała stróżka krwi- Szczęście że nie zrobili nic poważnego. Na następny raz uważaj bo możesz nie mieć tyle szczęścia.
<John? się rozpisałam xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz