- Vanessa proszę- chciał położyć mi rękę na ramieniu, ale odsunęłam się.
- Nie! Chciałeś im zapłacić żeby mnie niby chronić, ale wiesz co? Ja nie jestem zabawką. Naprawdę nie musisz się już wysilać. Jutro będziesz miał mnie już z głowy bo wyjeżdżam. Nie wiem co ja takiego widziałam w te akademii. Same tutaj kłopoty- do oczu znowu napłynęły mi łzy.
- Co? Nie wyjeżdżaj- złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. A teraz wybacz, ale idę się pakować. Nie ma sensu dłużej tutaj siedzieć- wyrwałam z jego uścisku i poszłam w stronę akademii.
Jedną ręką cały czas starałam się powstrzymać łzy. Chłopak podbiegł do mnie. Jednak zignorowałam go i gdy weszłam do budynku wbiegłam po schodach na górę i ruszyłam do swojego pokoju. Na szczęście nikogo tam nie było. Wyjęłam walizki i zaczęłam wrzucać do nich ubrania. John wszedł za mną do pokoju. Zaczął wyjmować ubrania za każdym razem gdy je wrzuciłam.
- Zostaw to! Wyjeżdżam i nic już tego nie zmieni- próbowałam wyrwać mu koszulkę z rąk.
- Nie- nadal kurczowo ją trzymał.
- Puść ją. To nie ma dalszego sensu. Myślałam... Myślałam że tutaj zacznę nowe życie. Najwyraźniej się myliłam- po policzkach spłynęły kolejne strumienie.
Puściłam koszulkę i zaczęłam pakować inne ubrania. John stał z koszulką w ręku i patrzył cały czas na mnie.
- No i czego się tak gapisz co? Nigdy nie widziałeś jak ktoś płacze?- po tych słowach jeszcze gorzej się rozryczałam. Chciałam przestać, ale udało mi się wypowiedzieć cicho tylko jedno zdanie- Cholera dlaczego mnie to spotyka...
Nie obchodziło mnie już czy to usłyszał czy nie. Zaczęłam po kolei wkładać do torby zdjęcia z szafki.
<John?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz