W końcu byłam w akademii, moje marzenia się spełniły. Z
zapartym tchem oglądałam okazałe budynki ośrodka jeździeckiego, w dodatku
pokoje były cudowne-urządzone w świetnym guście. Cieszyłam sie jak nigdy,
jestem przekonana, że była to moja najlepsza decyzja w życiu. Kiedy już
skończyłam zwiedzać od razu pobiegłam do swojego pokoju aby przebrać sie w coś
do jazdy. Założyłam czarne bryczesy oraz luźniejszy t-shirt, nieco na mnie za
duży, i sztyblety-wszystko tego samego koloru co spodnie. Ruszyłam więc w stronę stajni gotowa na moja pierwszą przejażdżkę w ... śmiało mogę użyć określenia
wspaniałym miejscu. Idąc w stronę stajni spięłam włosy w kok, lekki chłód
musnął mój kark, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Zdecydowałam, że jednak
dzisiaj nie bedę jeździła, tylko dam Sultanowi odpocząć. Weszłam do stajni i
kiedy zmierzałam w stronę boksu nr 13 ujrzałam jakiegoś chłopaka, stojącego
przy boksie mojego konia. Czarnowłosy wyciągnął rękę w strone konia i zmierzwił
mu grzywę a ten parsknął radośnie.
- Cześć- uśmiechnęłam się będąc już całkiem blisko
- Um hej... - zmierzył mnie wzrokiem - zastanawiałem się czyi to koń, ale zgaduję, że twój
- Tak zgadza się.
W oczy od razu rzuciły się mi wytatuowane recę szatyna,
bardzo lubiłam tatuaże, są takie intrygujące.
Chłopak przejechał dłonią po swoim trzydniowym zaroście a ja
otworzyłam drzwi od boksu i weszłam do swojego konia, głaszcząc go przy tym.
- Jest całkiem ładny- zaczął
- Tak myślisz? To miło! Tak w zasadzie to jestem Lux,
przyjechałam dopiero jakieś dwie, trzy godziny temu
Chłopak wydawał się być nieco skryty i obojętny, sprawiał
wrażenie hm... Tajemniczego, ale no cóż każdy jest inny.
John ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz