Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka, który pomasował sobie bok w, który uderzyła go klacz. Miałam już odchodzić, gdy chłopak zawołał za mną.
-Jak masz na imię? Jeszcze nie znam twojego imienia, a "zbieżność" wydarzeń napotyka nas, a nie wiem jak do ciebie się zwracać.
-Luiza. - posłałam mu uśmiech. - a ty?
-John. - mruknął i poklepał swoją klacz.
Skinęłam głową i sama ruszyłam do boksu swojego konia. Niestety boks był położony daleko, a więc trochę musiałam przejść no, ale w końcu doszłam.
-Cześć, jak się spało? - skierowałam dłoń w stronę Arabelli. Klacz zarżała ostrzegawczo i cofnęła się.
-Ara, co ci? Nigdy tak się nie zachowywałaś. - mruknęłam.
Arabella mianowicie ciężko znosiła zmiany, mimo tego czy chce, czy nie i tak będzie musiała się przyzwyczaić. Postanowiłam ruszyć do akademii, dopiero wtedy, gdy zgłodniałam. Była równa 9:00, a przeważnie wtedy jest otwierana stołówka.
Wchodząc do niej dobiegły mnie zapachy, tak jakby azjatyckiego jedzenia. Oczywiście znając mnie, z rana piłam najczęściej kawę, a więc wzięłam tylko kubek mokki i torebkę cukru.
Ruszyłam ku miejscu na tyłach stołówki. Wybrałam odosobniony stolik, przy którym było pusto. Usiadłam, a przy tym zaczęłam otwierać i wsypywać sobie do kubka torebki cukru. Była to duża kawa, niemal dusząc mnie mnóstwem cynamonu, cukru i śmietanki. Rękoma objęłam gorący kubek, ogrzewając przy tym sztywne palce.
Po chwili przyszedł John z jakąś dziewczyną. Usiedli trochę dalej od mojego stolika. Najprawdopodobniej była to jego dziewczyna, ponieważ trzymali się za rękę i nieraz pocałowali się. Ładnie razem wyglądali, choć nie spodziewałam się tego po Johnie, aby miał dziewczynę, był taki oschły i obojętny, a jednak pozory mylą. Uśmiechnęłam się w zamyśleniu. Dziewczyna zauważyła mój wzrok i odpowiedziała uśmiechem, po czym wróciła do swojej czynności, czyli jedzenia.
Pociągnęłam kolejny łyk kawy i zerknęłam na mlecznoszary płyn w swoim kubku. Cukier zazgrzytał mi między zębami, gdy nagle poczułam na plecach czyjś wzrok, to nie był John, gdyż on siedział w kompletnie innym kierunku...
John? Niech się coś dzieje (:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz