Przewróciłem oczami i spojrzałem na jej wierzchowca, który miał już zamknięte oczy, jakby spał przez moje głaskanie. Zaśmiałem się w duchu. Konie tak fajnie wyglądają jak śpią. Zaprzestałem głaskać jej wierzchowca i powoli odsunąłem się do tyłu.
- Zmęczony był po tej jeździe w przyczepce. - stwierdziłem.
- No co racja, to racja. - odparła.
Na to co powiedziała, od razu wyszedłem ze stajni. Rozejrzałem się, gdzie jest Vanessa? Chyba, że na jazdę poszła... No tak, jej konia nie ma w stajni. Znając życie poszła na jazdę. Uśmiechnąłem się pod nosem kiedy zauważyłem, że jest na zamkniętym parkurze. Dziewczyna jednak mnie nie zauważyła, więc podszedłem do miejsca w którym przebywała. Tuż koło mnie znalazła się Lux, nowo poznana przeze mnie, koleżanka? Znajoma? No nie ważne. Patrzyła na Vanessę, która była zgrana z Donusiem.
- Co to za dziewczyna? - spytała spoglądając to na mnie, to na Van.
- Moja dziewczyna. - odparłem.
- Jest zgrana ze swoim wierzchowcem. - stwierdziła.
- Ta... Ale wtedy kiedy Donuś nie widzi Rossy, wtedy jest posłuszny. - zaśmiałem się krótko.
Christopher, trener na nas spojrzał. Powiedział do wszystkich, którzy byli na jeździe, że mają zrobić parę ósemek, po czym podszedł do barierki, która zamykała parkur. Oparł się o barierkę, podparł swoją głowę o dłonie i patrzył na mnie jak zakochane dziewczynki.
- Może być przyszedł czasem na trening, co? - zamrugał kilkakrotnie.
- Za... Jakiś czas? No przecież mam kołnierz, Chrisuś no!
Vanessa zatrzymała się tuż za trenerem i na nas spojrzała posyłając ciepły uśmiech, jednak po chwili ruszyła dalej kiedy mężczyzna się odwrócił.
Lux?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz