Odblokowałem ponownie telefon i wszedłem w galerię. Pokazałem dziewczynie zdjęcie, które jej zrobiłem. Zaczęła się śmiać, przykładając usta do mojego ramienia. Wciąż była to ta sama Vanessa, którą po prostu pokochalem. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jednakże coś musiało się wydarzyć. George wszedł do stajni. Spojrzałem na niego. Jego mina mówiła sama za siebie "wpadka".
- Poczekaj chwilę, dobra? - spytałem Van.
- Okey, ale... - przyciągnęła.
George niecierpliwie patrzył.
- Dobra masz telefon. - podałem jej.
Uśmiechnęła się i znając życie weszła mi w sms-y. Nie ważne. Wyszedłem razem z trenerem, a jednocześnie kolegom na zewnątrz.
- Co jest? - wolałem się upewnić.
- Jedna z prostytutek zaszła w ciążę... Ze mną... - zaczął niepewnie.
Spojrzałem na niego. To żart? Choć po jego minie powiedziałbym, ze mowi to mega poważnie. Pokrecilem głową.
- Dawales jej pieniądze na usunięcie bahora? - spytałem.
- Tak, ale nie chce usunąć. Mówi, ze urodzi to dziecko...
Nagle ni stąd ni stamtąd przyszła Van.
- Jaki bahor... John? - spojrzała na mnie.
- Nie ważne, nic ze mną... - odparlem. - A ty lepiej ja przekup bo będzie alimenty ciągnęła, bądź będzie chciała założyć wspaniałą rodzinkę.
George ciężko westchnął, wiedziałem iż nienawidzil dzieci. A to, ze lubi się zabawić to już nie jego wina... Eh...
Vanessa na mnie patrzyła pytajaco.
- Idziemy. - powiedziałem przerzucajac ją przez ramię.
Czułem jak próbuje mnie szczypac, bić, kopać, gryźć... Jednak nic jej to nie dawało. Do momentu kiedy kopnela mnie w nogę, przez co się poslizgnalem i wpadliśmy w błoto...
Vanessa? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz