- Nie będę go rozpędzać, skoro miałam dzisiaj ćwiczyć woltyżerkę. Nie może lecieć na zabicie, skoro mam go ogarniać do konkretnej dziedziny – parsknęłam. Ta baba była niekompetentna, a lekcja całkowicie zmarnowana. Mogłam robić co mi się żywnie podoba, a ona tylko wypominała jakieś błędy, które nie miały większego znaczenia. Kobietę na chwilę zatkało.
- Słuchaj, to ja prowadzę lekcję, i jeśli nie masz zamiaru mnie słuchać, to zejdź, tak? – powiedziała donośnie instruktorka.
- Z chęcią. Ta lekcja to była jedna wielka żenada – rzuciłam, zatrzymałam Espadę, zeskoczyłam z siodła i zarzuciłam włosami.
- Proszę bardzo, jak ci się podoba – instruktorka otworzyła buzię i nie mogła wydusić więcej. Na pożegnanie podciągnęłam popręg i obdarzyłam ją wielkim uśmiechem. Ogier ruszył posłusznie za mną. Jeśli my kiedykolwiek się wlekliśmy, to ona nie powinna nazywać się mianem instruktorki! Minęło ledwo pół godziny…
- A co powiesz na teren, kochany? Przecież nie zmęczyliśmy się jakimiś żałosnymi ćwiczeniami, prawda? – uśmiechnęłam się pod nosem i podrapałam go za uszami, na co z rozkoszą opuścił łeb. – Hmm… albo nie. Przysięgłam sobie, że zaczynam dziś trening. Tylko potrzebuję kogoś, kto by cię lonżował, ehh… Trudno, poćwiczymy z siodła. Wsiadłam na konia i ruszyłam w kierunku czworoboku. Zalegał na nim śnieg, i było dość zimno, ale wszystko lepsze od towarzystwa tych dwóch na hali. Z siodła otworzyłam bramkę i zamknęłam ją za sobą. Za ogrodzeniem przewijali się ludzie, a ja nadal ćwiczyłam. Dobrze nam szło, zgranie się z Espadą nie było trudnością. Słuchał moich poleceń i cudownie się rozluźniał, mimo to pierwsza lekcja w nowym otoczeniu. Byłam z niego bardzo zadowolona.
- Jutro poćwiczymy skoki, żeby nie wyjść z wprawy, a pojutrze zamówię jakąś kompetentną osobę do lonżowania, co? – powiedziałam cicho do konia, który zastrzygł uszami na dźwięk mojego głosu. Nagle na meneż wbiegł jakiś mały kundel i zaczął obszczekiwać Espadę.
- Co to za cholerstwo?! – krzyknęłam i zeskoczyłam z Espady, który lekko zdziwiony szurał kopytem o śnieg. Już przymierzałam się do kopnięcia psa, który rzucił się na moją nogę, kiedy usłyszałam krzyk.
- Przestań! – usłyszałam z ust czupiradła. Było jednak za późno, bo agresywne zwierzę ugryzło mnie w nogę, na co dostało z buta. Dobrze, że miałam termobuty, to nic nie poczułam…
- Zamknij tego potwora w klatce! – krzyknęłam do dziewczyny, która zabrała psa na ręce. Od razu widać brak jakiegokolwiek wychowania zwierzęcia…
<Rose? Eh ten Twój aguresywny kundel xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz