sobota, 17 stycznia 2015
Od Melloow - C.D Benjamin'a
- Czekaj… czemu… nie masz koszuli? – zapytałam dotykając skroni.
- Zdjąłem ją – usłyszałam w odpowiedzi.
- Choler.a, co my robiliśmy?! – spytałam krzywiąc się. Nie pamiętam nic poza tym, że wyszliśmy z imprezy i Ben dowlókł mnie tutaj…
- Absolutnie nic – wyszczerzył zęby.
- Tańczyliśmy – chrząknęłam.
- Co w tym dziwnego? – zaśmiał się chłopak.
- Ciszej, tumoku, bo je obudzisz – mruknęłam z małym uśmiechem.
- Już idę, nie przejmuj się – wydął policzki i wstał.
- Gdzie ci się tak spieszy?!
- Do wyra – roześmiał się, a ja znowu go uciszyłam. Potem podszedł do drzwi, wyszedł i je zamknął. Mruknęłam coś do siebie, i wstałam żeby zdjąć sukienkę. Dziewczyny i tak śpią, nie ma sensu iść do łazienki… Zdążyłam zsunąć ubranie, założyć krótkie spodenki od piżamy, i właśnie rozpięłam biustonosz, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie. W ostatniej sekundzie złapałam zapięcie.
- Fu.ck! – zaklęłam, kiedy zobaczyłam Benjamina. Stałam w samym staniku. Czarnym, seksownym, koronkowym staniku bez ramiączek, który miałam pod sukienką, i który aktualnie był w połowie rozpięty. Nie, żebym się jakoś szczególnie wstydziła, w dodatku w pokoju panował półmrok, ale jednak. Benjamin na chwilę stracił język w gębie.
- Chyba nie przyszedłeś mi pomóc, co? - udałam, że marszczę czoło ze złością.
- Nie - odrzekł, ale widząc moją minę, dodał szybko - ale chętnie bym po to wrócił. Ekhm, chciałem tylko dodać, że to był udany wieczór – uśmiechnął się szelmowsko i uciekł. A ja stałam tam dalej.
- Tak, był – mruknęłam z uśmiechem. Szybko założyłam koszulkę na ramiączkach i poszłam spać.
***
Rano ból zniknął jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki. Do torby spakowałam najpotrzebniejsze zeszyty, bo przecież nie będę tachać tych wszystkich podręczników! Szybkim makijażem udało mi się sprawić efekt, w którym moja cera wyglądała na świeżą i wypoczętą. Włosy związałam w wysoki kucyk, postawiłam grzywkę do góry i wpiełam wsuwkę. Razem z dziewczynami z pokoju zwlekłam się na śniadanie. Zabrałam sobie jogurt, muesli oraz jabłko, i już miałam usiąść z dziewczynami, kiedy zobaczyłam wolne miejsce... koło Benjamina. Błyskawicznie usiadłam obok niego.
- Hej, a może tu było zajęte? - wyszczerzył zęby.
- Mało prawdopodobne - rzuciłam niedbale i uśmiechnęłam się zalotnie. Chciałabym wymazać z mojej i jego pamięci to niefortunne zasłabniecie. To było takie sierockie.
- Wszystko OK, tak w ogóle?
- Czemu miałoby być nie OK? Jest OK - powiedziałam wzruszając ramionami.
- A co z kacem? - roześmiał się.
- Jakim kacem? Ja kaca miałam wczoraj, wiesz?! - prychnełam z rozbawieniem.
- Tak, tak - mruknął wesoło. - Co teraz masz?
- Angielski.
- Ja także - wyszczerzył się. - A wiesz co to oznacza?
- Zbieg okoliczności, albo chodzimy razem do klasy - wydęłam policzki chrupiąc jabłko.
- Raczej do drugie.
- Też tak uważam - potwierdziłam teorie i wstałam od stołu.
- Nie zamierzasz na mnie poczekać? - udał zasmuconego Ben.
- Nie - uśmiechając się pod nosem wzięłam torbę i odniosłam tackę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz