zbite z tropu, przyśpieszyło mi jeszcze bardziej. Chwiejnym krokiem minęłam go i podeszłam do łóżka. Chwyciłam za poduszkę i wyjęłam spod niej bransoletkę. Przez chwilę obracałam ją w dłoni. Złota zawieszka lśniła w świetle lamp. Była taka piękna. Dostałam ją od zmarłej już prababci.
Miała dla mnie wielką wartość,ale teraz czułam,że już jej nie chcę. Nagłym i zdecydowanym
ruchem rzuciłam ją przed siebie.
-A jeżeli nie wyjdę?- zapytałam oddychając ciężko
Podeszłam do niego i prawą ręką dotknęłam jego policzka. Był rozpalony, a jego skóra szorstka od odrastającego zarostu. Dłonią,delikatnie założyłam jego, jak widać dawno nie ścinane włosy,
za ucho. Kiedy to zrobiłam zjechałam w okolice umięśnionych ramion przyglądając się dziełom sztuki,które na sobie nosił. W porównaniu z jego skóra moja wydawała się blada, ja wydawałam
się słaba. Nie chciałam być słaba. Życie dawało mi w kość na raz. Chciałam płakać, chciałam umrzeć. Nie było ludzi dla których chciałam żyć, a przede wszystkim ludzi,których mogłabym kochać. Być słabym? To być skazanym na ciągłej zależności od drugiego człowieka. Ja tego nie chciałam. A może chciałam, tylko coś nie pozwalało mi się temu oddać?
-Chyba masz rację. Powinnam już iść. - szepnęłam i odwróciłam się w stronę wyjścia,kiedy
on złapał mnie za nadgarstek.
-Kimmm....-zaczął,ale głos ugrzązł mu w gardle,gdyż to ja nie dałam mu dokończyć.
Rzuciłam mu się na szyję i łapczywie całowałem jego gorące,pełne usta. Znałam go niecałe 2 dni, a czułam jakby wiedział o mnie wszystko, znał najmniejszy skrawek mojej skóry.
Po raz pierwszy spojrzałam mu prosto w oczy, sam z siebie. Płomienie i żar,który w nich
widziałam zapłonął i we mnie. Nasze serca biły w nienaturalnie szybkim tempie.
-Chcę cię tu i teraz. - zamruczał, a ja totalnie odpłynęłam
<Lion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz