- To co proponujesz?
- Gra?- spytał i pokiwał na górę.
- Ok...- wstaliśmy i poszliśmy do naszego pokoju. Usiedliśmy i zaczęliśmy grać w fifę. Ja kontra on... Po kilku godzinach ja leżałem brzuchem do góry z głową wiszącą za kanapą i patrzyłem w ekran, a John co chwila przekręcał się na oparciu. Kiedy były ostatnie sekundy, a John właśnie dobiegał do bramki obaj zaczęliśmy wrzeszczeć i ruszać drążkami jak szaleni... tak było 4:4... John strzela, ja drę się na całą akademię i... remis... nie trafił! Zacząłem skakać jak oszalały, a John zwiesił głowę i ścisnął pada.
- WYGRAŁBYM! WYGRAŁBYM!!!- wrzasnął i rzucił pada na kanapę.
- Ale nie wygrałeś! Remis! Woooohooo!- krzyczałem i machałem dupą na wszystkie strony. Po chwili do pokoju weszła Pani Penny.
- Chłopcy!
- Tak?- powiedzieliśmy równocześnie.
- Nie drzyjcie się tak! Konie płoszycie, dzieci się boją, a uczniowie nie mogą się skupić!- powiedziała i wyszła. Spojrzałem na John'a i zaczęliśmy się śmiać. Nagle ktoś wszedł. Van i Angie.
- Tutaj są nasze wyjce...- uśmiechnęła się i podeszła do John'a, usiadła mu na kolanach, a Angie dalej stała w drzwiach. Wstałem podszedłem do niej, podniosłem ją i usiadłem z nią na kolanach. John jak zwykle wyjechał z tekstem, że ,,Nie będziemy wam przeszkadzać i pójdziemy na spacer", ale ja ich zatrzymałem.
- Zawsze chcesz wyjść... wstydzisz się?- spytałem.
- Nie!
- To dlaczego zawsze wychodzicie?
(John? No dlaczego? I nie uciekaj! XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz