- Tak, śledzę Cię, żeby zobaczyć czy nie grzebiesz w pępku komuś innemu...
- Spokojnie, tylko ty otrzymałeś ten zaszczyt...- parsknął.
- Grzebacz...- mruknąłem. Przeleciałem wzrokiem po ulicy i wskazałem palcem bar.
- Co?
- Tam Cię poznałem!- zaśmiałem się.- Chodź!- złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem do baru. Usiedliśmy przy tym samym stoliku. Obaj wzięliśmy po kuflu złocistego płynu.
*
Oczywiście obaj tak się rozkręciliśmy, że byliśmy doszczętnie upici. Chwiejnym krokiem wracaliśmy do akademii śpiewając. Kiedy wróciliśmy dostaliśmy opieprz od Pani Penny, że jesteśmy tacy niedojrzali i jak można utrzymać się na nogach w takim stanie, a John na to:
- Lata praktyki Proszę Pani, lata!- podparliśmy się o siebie i wróciliśmy do pokoju. John rzucił się na łóżko, a ja na niego. Pośpiewaliśmy jeszcze trochę, a potem śmiejąc się i czkając, zasnęliśmy.
(John? Pijoki!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz