Po niecałej godzinie chłopak był spakowany.
- Dzięki za pomoc- powiedział.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się sztucznie- Szkoda ze wyjeżdżasz - objęłam się rekami i spuściłam wzrok.
- To tylko kilka dni - powiedział z uśmiechem.
- Taa, już pójdę, na razie - odwróciłam się i wyszłam. Wyjęłam papierosa i zapaliłam. Poszłam do stajni.
- Tu nie wolno palić- zwróciła mi uwagę jakaś blondyna. Zignorowałam ją. Wzięłam z siodlarni ogłowie Lidera i poszłam na padok. Koń pasł się z ogierem Jey'a. Zagwizdałam na niego a on podszedł. Założyłam mu ogłowie i wyprowadziłam z padoku. Wsiadłam na niego i zapaliłam drugiego papierosa. Lider przyzwyczaił się do mojego nałogu i nie przeszkadzał mu już dym papierosowy. Pojechaliśmy stepem wzdłuż lasu. Wyjechałam za granice akademii. Gdy wyrzuciłam końcówkę peta ruszyłam galopem. Czu;am mroźne powietrze na twarzy. Z oczu leciały mi łzy od wiatru. Uśmiechnęłam się i cieszyłam wolnością.
<Jey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz