Zobaczyłem Vanessę, która stała przy padoku i opierała się o płot. Podszedłem do niej. Objąłem ją w pasie i delikatnie pocałowałem ją w szyję.
- Kiedyś z tobą z bankrutuję. Dosłownie. - powiedziałem.
Dziewczyna się zaśmiała. Odepchnęła mnie lekko od siebie i odwróciła w moją stronę. Uśmiechnęła się szeroko.
- A tak ogółem... Gdzie Donut? - zapytałem.
Vanessa wskazała na stajnię, dostrzec można było taką puchatą kulkę no nie taką baardzo puchatą ale jednak... Maluch brykał jak oszalały. Za każdym razem kiedy podskakiwał próbował wylądować na czterech łapach. Jednak przewracał się, ale od razu się podnosił. Uśmiechnąłem się lekko.
- Polubiłeś go. - powiedziała z uśmiechem.
- Pfff... Może... - odparłem ze śmiechem.
Vani uderzyła mnie w ramię.
- No przyznaj się. Wiem, że go polubiłeś. Nie ukryjesz tego. - powiedziała.
Zacząłem się śmiać.
- No dobra, dobra. Masz rację. Polubiłem go.
- To może pojedziesz po psa do schroniska?! - zapytała podekscytowana.
- Um... Nie. Za dużo obowiązków...
Próbowałem się wywiązać z tego.
- No John. Prooooooszę. - zrobiła maślane oczka.
Ugh... Nie umiem się temu opierać.
- No dobra. - powiedziałem.
<Vanessa? Zwycięstwo XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz