Nasz pocałunek przerwał dzwonek telefonu. Oderwałem się od ust Leyci i usiadłem obok. Z kieszeni kurtki wyjąłem telefon i odebrałem. Dzwoniła mama.
- Cześć mamo... Noo jest fajnie... Że co? Serio?... Okej, zaraz idę się pakować- z uśmiechem rozłączyłem się.
- Co się stało?- spytała Leyci.
- Rodzice chcą żebym do nich na kilka dni przyjechał i nawet zamówili specjalnego szofera z przyczepą dla koni. Jutro przyjedzie pod akademię- powiedziałem z radością i wstałem, a dziewczyna za mną.
- Amm gdzie mieszkasz?- znowu spytała.
- W Los Angeles. Jadę na kilka dni i znowu wracam. Nie mogę się doczekać kiedy znowu będę mógł ich zobaczyć- szedłem w stronę akademii. Szczęście mi dopisywało.
Leyci poszła ze mną do pokoju i pomogła mi spakować kilka rzeczy do torby. Wziąłem tylko jedną torbę, bo po co więcej. Wyjąłem laptopa i pokazałem jej zdjęcia mojej rodziny.
<Leyci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz