Skróciłam wodzę i zawróciłam ogiera. Ruszyłam sobie kłusem po polnej drodze, nagle przed nami z drzewa wyleciała masa ptaków. Grajek wierzgnął, a potem stanął na dwóch nogach. Ja zdołałam tylko krzyknąć, a potem leżałam jak długa na ziemi. Oparłam się na łokciach i patrzyłam jak Grajek stoi sobie jak gdyby nigdy nic i patrzy na mnie jakby chciał powiedzieć"co tak leżysz? Wstawaj!" Usłyszałam za sobą tent kopyt i pokręciłam z zażenowaniem głową.
-Musiałeś zrobić to akurat teraz, kiedy byliśmy blisko nich. Nie mogłeś poczekać jeszcze z kilometra. -Powiedziałam, a Grajek zaczął energicznie machać łbem w górę i w dół.
Ross? Ewelina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz