piątek, 14 listopada 2014

Od Jeyson 'a CD Angie

Jechałem rozpędzony ulicą między drzewami. Wściekły jakoś wymijałem wszystkie auta przede mną. Spojrzałem na licznik. Jechałem 180km/h może trochę więcej albo mniej. Uniosłem wzrok. Przedtem ulica była pusta a tu nagle inne samochody. Nie zdążyłem wyhamować i z wielką siłą uderzyłem w drzewo. Straciłem przytomność. Po chwili obudziłem się. Wszystko było takie niewyraźne. Słyszałem jak echem odbijały się głosy ludzi. Potem cisza i ciemność, a moje oczy się zamknęły. Obudziłem się w szpitalu. Leżałem sam w sali, a ręce miałem całe w bandażach. Jedna noga była chyba nawet w gipsie. Drzwi się otworzyły. Do sali wszedł lekarz. 
- No chłopaku, więcej tak nie szalej. Byłeś bliski śmierci. Następnym razem nie baw się w uczestnika wyścigów- powiedział spokojnie- Muszę zawiadomić kogoś bliskiego z twojej rodziny. Znaleźliśmy telefon w kieszonce twoich spodni. 
- Moja cała rodzina została w Los Angeles, bardzo daleko stąd, ale jest tutaj moja przyjaciółka Angie- ledwo co udało mi się to wszystko powiedzieć- Proszę zadzwonić do niej. 
- Dobrze, a ty odpoczywaj i nie mów za dużo. Nie możesz się przemęczać. Jeśli będziesz czegoś potrzebował naciśnij ten guzik- wskazał na czerwony przycisk koło łóżka i wyszedł. 
Leżałem sam pośród białych ścian. Cisza, tylko co jakiś czas słyszałem kroki na korytarzu, rozmowy pielęgniarek i lekarzy. Zamknąłem oczy. Czułem jakby skoczył z klifu. Złość która mnie wcześniej ogarnęła ulotniła się z wiatrem. Chciałem teraz tylko spokoju. Nie miałem na nic siły. 

<Angie?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz