Konie zadziwiająco dobrze zniosły podróż, Little Girl szczególnie mile mnie zaskoczyła, swym spokojem. Po długiej, wyczerpującej wędrówce myślałem już tylko, by zaprowadzić rumaki do boksu, znaleźć swój pokój, upaść na łóżko i spróbować zasnąć, jednak entuzjazm zdecydowanie przegonił senność. Wysiadłem z impali, zaraz po zaparkowaniu i od razu usłyszałem jakiś głos. Odwróciłem się, a widok który napotkałem wpędził na moje usta szeroki uśmiech. Co jak co, ale dla kobiet staram się być miły nawet wtedy, kiedy humor mam paskudny. Zastanawiałem się, co myśli. W końcu mając informacje takie, że jestem z Teksasu, uczę westernu i crossu... pewnie spodziewali się jakiegoś cowboya, a nie dwudziestoczteroletniego chłopaka. Co prawda krowy umiem zaganiać, ale nie noszę ze sobą wszędzie kapelusza.
- Cześć! Jestem Nila i mam za zadanie pokazać ci akademie - powiedziała radośnie, jednak już na pierwszy rzut oka było widać, że to gra i chciała jak najszybciej dokończyć swe obowiązki i mnie spławić. Skoro tak bardzo tego pragnie, to nie będę jej tego utrudniał, co? Mój uśmiech był jak najbardziej szczery, w końcu mam pewność, że nie będę najmłodszym trenerem.
- Nie musisz, sam sobie poradzę - wzruszyłem ramionami. - Tylko numery boksów mi są potrzebne.
(Nili? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz