- Nie wiadomo. Trenujemy wszyscy, ale czy się dostanę, to okaże się po powrocie. Grupa skokowa oficjalnie jeszcze nic nie wie - przeczesałem ręką włosy.
- Rozumiem. Tak ci odpicuję Phoenix'a, że na pewno się dostaniesz - wyszczerzyła się dziewczyna.
- Mam nadzieję - odpowiedziałem uśmiechem. Leyci usiadła na łóżku.
- Boże, jestem taka zmęczona. Weź idź do łazienki się przebrać, a ja zostanę tu, hm?
- Oh, nie wstydź się kotku - parsknąłem, wziąłem spodnie od dresu i uchyliłem się przed ciosem poduszką.
- Ty i te twoje sprośne myśli - wywróciła oczami dziewczyna, a ja z krzywym uśmiechem ruszyłem do łazienki. Szybko się przebrałem, a kiedy wchodziłem spowrotem do pokoju, Leyci właśnie opuszczała bluzkę.
- Zgaś światło - mruknęła i przykryła się kołdrą. Wykonałem jej polecenie i sam wszedłem do łóżka. Chwilę leżałem bez ruchu, wsłuchjąc się w spokojny oddech dziewczyny. Biło od niej ciepło, po raz kolejny tego dnia miałem ochotę ją przytulić, pocałować.
- Mogę? - szepnąłem jej do ucha.
- Co znowu?
- Ty wiesz co - uśmiechnąłem się lubieżnie, ale nie mogła tego zauważyć.
- Możesz - mruknęła i wtuliła się w poduszkę. Położyłem jej dłoń na talii i przyciągnąłem ją do siebie. Wtuliłem twarz w zagłębienie na jej szyi. Wplotłem swoje nogi w jej, i tak zasnelismy.
~*~
Obudziłem się kilka chwil przed Leyci, co dało mi możliwość patrzenia na jej niewinną, spokojną twarzyczkę. Pierwsze, co zobaczyła po otworzeniu oczu był mój uśmiech a la psychopata. Jeknela i przewróciła się na drugi bok.
- Wstawaj złotko, bo nam samolot odleci - wyszeptałem jej do ucha, na co przykryła się tylko pościelą. Zaśmiałem się i wyszedłem z łóżka. Wziąłem jakąś bluzę oraz dżinsy i poszedłem do łazienki się przebrać. Przy okazji spakowałem swoje kosmetyki i wszystkie rozwalone po łazience rzeczy. Na szczęście ciuchy popakowaliśmy wcześniej, dlatego teraz wystarczy zjeść śniadanie i się pożegnać.
Kiedy wyszedłem, Leyci nadal leżała w łóżku. Wywróciłem oczami i postanowiłem zachować się jak prawdziwy dżentelmen, czyli zerwać z niej kołdre i zacząć łaskotać.
- Naathan! S.pierdalaj! - krzyknela dziewczyna, ale w końcu się obudziła. Zarechotałem i usiadłem obok niej po turecku. Spojrzała na mnie z burzową miną.
- Pakuj się księżniczko, bo zaraz wyjeżdżamy - oznajmiłem jej z szyderczym uśmiechem.
- Oh, zamkij się - odpyskowała, ale sekundę później była już przy mnie. Przez krótką chwilę myślałem, że mnie spoliczkuje, ale zrobiła coś całkowicie odmiennego, a mianowicie wplotła palce w moje przydługie już włosy i spojrzała mi w oczy.
- Jesteś tak cholernie pociągający, że nie mam siły się z tobą kłócić - mruknęła z zadowoleniem. Błądziłem dłońmi po jej talii, a kiedy przechyliła głowę i przymkneła oczy, powiedziałem:
- Kocham cię - wtedy uśmiechnęła się pod nosem, i wpiła się w moje usta. Całowałem ją coraz łapczywiej, nie mogąc się napawać jej obecnością. Tą upojną chwilę przerwało nam brutalne wtargnięcie kogoś do pokoju, jak się okazało sekundę później, jej wyszczerzonego brata.
- Czego? - warknęła do niego nieco speszona Leyci. On jednak uśmiechnął się tylko krzywo, i powiedział:
- Rodzice kazali mi sprawdzić co z wami. Za trzy godziny macie wylot.
- Wiem, nie musieli mi o tym przypominać. Idź już! - mruknęła, a braciszek z przyklejonym uśmieszkiem wyszedł z pokoju. Cmoknalem ją tylko w czoło i wstałem. Dziewczyna prychnęła i razem wyszliśmy do kuchni.
~*~
Lot trwał krócej niż poprzednim razem, a może mi się tylko zdawało? W każdym bądź razie do akademii wróciliśmy późnym wieczorem. Zameldowaliśmy się w biurze, i stanęliśmy przed rozejśćiem do naszych pokoi. Staliśmy naprzeciwko siebie, bawiłem się jej włosami. Żadne z nas nie miało ochoty się rozstawać.
<Leyci? Soooori, że tak długo czekałaś, ale mam nadzieję, że się podoba ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz