Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy. Właśnie, co z koniem?
- Poczekaj tutaj, idę po niego - powiedziałem i wstałem.
- Idę z tobą - powiedziała.
- Niestety, twoja noga ci na to nie pozwala.
- OK.
Pobiegłem zdenerwowany na miejsce wypadku. Konia nie było. Wpadłem w lekką histerię.
- No nie, no nie! Gdzie on może być? - myślałem, chodząc w kółko. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Pobiegłem do Leny i zapytałem:
- Nie wiesz może, gdzie Grajek biega, kiedy...... ucieka? - ledwo z siebie wydusiłem. - Albo gdzie lubi być?
Lena się wystraszyła i pomyślała.
< Lena?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz