Siedziałam właśnie przy stoliku i zajadałam się bułeczkami z czekoladą. Dobrze się dogadywałam z towarzystwem, wszyscy śmiali się i żartowali. Nagle usłyszałam warczenie psa.
- Spadaj z tym kundlem! – warknęłam do dziewczyny, która już się szykowała, żeby usiąść obok mnie. Wsunęłam szybko krzesło pod stół. – Sorry, to miejsce jest już zajęte – uśmiechnęłam się zniewalająco.
- Niby dla kogo?! – krzyknęła.
- O, dla niego! – wymyśliłam na poczekaniu widząc Benjamina, który wzrokiem szukał wolnego krzesła.
- Byłam pierwsza! – dziewczyna oburzyła się, a pies zaczął się wyrywać z zębami.
- Już nie – mruknęłam z małym uśmiechem i pociągnęłam chłopaka na krzesło. – Cześć – dodałam jeszcze i wzięłam się za swoją bułkę. Dziewczyna stała chwilę, po czym wzburzona odeszła.
- Wiecie, że ona się tnie? Jeszcze by nas HIV’em zaraziła – parsknęłam, a ze mną tłumek. Natychmiast poprawił mi się humor i poczułam się w swoim żywiole. Napomknęłam coś jeszcze o jej agresywnym psie z wścieklizną i brzydkim koniu. Mi się nie stawia, o nie.
***
Później wyszłam na krótki spacer z Aure, która pół dnia spędziła w kojcu. Gdy zrobiło się naprawdę ciemno, odprowadziłam szczęśliwego, wybieganego psa do kojca, powtórzyłam z nią sztuczki, dałam smakołyk i nasypałam do miski karmy oraz nalałam wody.
- Trzymaj, się Słońce – pogłaskałam ją po łbie i zamknęłam bramkę. Zastosowałam tu grę słów: Aure--->Re--->Bóg Słońca--->Słońce. Teraz ruszam do Sali baletowej, muszę się solidnie spocić przed snem.
Sala była duża, przyciemniona i… zajęta. Był już na niej kto? CZUPIRADŁO! Dobrze, że bez kundla. W obcisłym stroju wyglądała okropnie. Wszystkie kości jej sterczały… Przypominała mi kościotrupa. Nie mogłam na nią patrzeć, co można było ze sobą zrobić! Mimo, że w tle leciała jej muzyka, i to nie za głupia, postanowiłam wejść jej w paradę i postawić na swoją naturę. Podpięłam do głośników swoją komórkę i puściłam jakiś popowy kawałek. Dziewczyna odwróciła się zdziwiona.
<Rose? Zdziwiona? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz