-To ja chciałabym ciebie przeprosić. - westchnęłam przeciągle - Od pewnego czasu nie mogę dojść do siebie po ... Nie ważne.
-To jest ważne. - odparł przysuwając się w moim kierunku
Łzy zaczęły mi same płynąć z oczu. To tak jakby ktoś wysadził, tamę,która wszystko zatrzymywała przed wypłynięciem na zewnątrz. Przygryzłam dolną wargę próbując powstrzymać się od płaczu.
-Przestań... - usłyszałam Bena,który delikatnie dotknął moich ust - Wypłacz się.
Uśmiechnęłam się ponuro. Odkasłałam zalegającą wydzielinę w moich płucach i przetarłam oczy. Byłam pewna,że się rozmazałam.
-Ja już pójdę. - odpowiedziałam wstając
Starałam się ustabilizować mój oddech,kiedy Benjamin wstał i złapał mnie za dłoń. Odwróciłam się natychmiastowo w jego kierunku.
- Zostaw...- szepnęłam
<Benjamin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz