Podczas tego pocałunku coś we mnie pękło. Gdy wyszedł z pokoju upuściłam torbę na ziemię i usiadłam na łóżku. Przez dobre kilka minut patrzyłam nieprzytomnie na drzwi jakby nie zahipnotyzowały. Spojrzałam na spakowane rzeczy. Co ja najlepszego zrobiłam? Przecież tak akademia miała być dla mnie szansą żeby zostać zawodowym skoczkiem. Rzuciłam się patrząc w sufit. Usłyszałam zza okna głos Rossy i John 'a. Podeszłam do niego i patrzyłam jak opiera się o ogrodzenie. Obok popisywał się Red. Wyglądał na szczęśliwego, zupełnie jak ja gdy pierwszy raz tutaj przyjechałam... Nigdy wcześniej nie był taki wesoły. Gdybym go teraz stąd zabrała odebrałabym mu szczęście. Red nie może cierpieć przez moje chore historie. Powkładałam ubrania i rzeczy z powrotem na swoje dawne miejsca. Gdy skończyłam jeszcze raz wyjrzałam przez okno. Chłopak nadal tam stał. Szybko wybiegłam z pokoju jakby z obawy, że zaraz zniknie. Wychodząc z budynku zauważyłam, że jeszcze stoi oparty o płot. Podbiegłam do niego.
- Nie miałaś wyjeżdżać?- spytał zrezygnowany.
- Nie. Zrozumiałam że jeśli bym to zrobiła, całe moje życie straciłoby sens- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Nie wyjeżdżasz ze względu na niego?- znowu spytał patrząc na Red 'a.
- To też. Nie wyjeżdżam też z tego powodu bo... Bo nie mogłabym przeżyć normalnie choćby jednego dnia nie widząc ciebie. Mi też na tobie bardzo zależy i nie chcę żeby ci się coś stało- po tych słowach przytuliłam się do niego. Nigdy nie czułam czegoś takiego jak czułam teraz. To było naprawdę miłe uczucie móc przytulić się do kogoś i czuć jego ciepło, a przede wszystkim czuć się wtedy bezpiecznie.
<John?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz